df6zli do domu, a Merej zaskawyczał i miałam wrażenie że się do mnie uśmiechną .
-Mamo, co się stało?-Zpytałam ze łzami w oczach.
-Marej wdał siew bujke i pogryzły go tutejsze pssy.
-Ale on z tego wyjdzie?-Zapytałam ponownie z nadzieją.
-Tak, ale będzie musiała sie nauczyć wychodzić do ludzi i nie bać się byc w"towarzystkie"
-Czyli wszystko bedzie dobrze.
-Ale trzebabędzie go nauczyc wszystkiego od nowa.
-Postaram sie.
Mijały dni,tygonie aż wreszcie po 2 miesiącach Marej sie wylizał. Zaczęłam go uczyć ponownie aportowania i innych sztuczek ale nie był już szczeniakniem. Wszyscy wiedzą , ze młodego psa łatwiej czegokolwiek nauczyć. Po czasie zaczą się dawać wyprowadzać na spacery i do parku. Nasze wedrówki chodź dalej przyjemnie i pełne wrażeń nie były już takie same. Marej wychodził po mnie już nie na sam przystanek ale odprowadzał tylko do pierwszej drogi. Rozumiałam, że marej jest już dość stary, a też sie zmieniałam. Kończyłam już technikum. Siedziałam teraz w domu szukajac pracy i roglądając sie za studiami. Miałam więcej czasu na mojego kochanego psiaka. Pewnego razu, gdy wychodziłam do mojej najlepszej kolezanki Marej jak miał w zwyczaju odprowadził mnie do do pierwszej drogi. Na strzyżowanu pies się zawrócił. Nagle coś mnie skósiło by pożegnac się z Marejem. "Cześć piesku, wracaj prosto do domu!". Zaszczekał i wesoło zamerdał swoim puchatym ogonem. Usłyszałam skowyt i pisk opon. Byłam pewna, ze to Marej. Odwróciłam się i zapiszczałam"nie!" a stratowany pies spojrzał w moją stronę błagalnym wzrokiem i opadł bez sił. [*]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz